Nasze recepcjonistki bardzo chciały, żeby szef zabrał je na kolejną wycieczkę rowerową po Puszczy Boreckiej (więcej o mazurskich szlakach rowerowych TUTAJ).
Pomyślał: „Do diabła z nimi”, ale… pojechali 🙂
Jak to było? Najlepiej niech sam szef opowie:
„Zanim zabrałem nasze recepcjonistki „do diabła”, który mieszka w puszczy, wdrapaliśmy się na Gęsią Górę, najwyższe wzniesienie w okolicy (206 m n.p.m.). Już w epoce brązu znajdowało się tu siedlisko obronne, a przed wojną wieża widokowa. Następnie obejrzeliśmy Dąb Napoleona. Legenda głosi, że słynny wódz pod nim odpoczywał, czekając aż naprawią mu powóz (który i tak wkrótce zatonął w zamarzniętym jeziorze). Po czym pojechaliśmy na Diablą Górę powdychać najczystsze powietrze w Polsce w Stacji Monitoringu Środowiska. Popatrzyliśmy też – niestety tylko z daleka – na drugie jezioro Łękuk. A z Diablej Góry już tylko rzut kamieniem do Diabelskiego Kamienia (który to diabeł porzucił w Puszczy, gdy opadł z sił). Dziewczyny też już z sił opadły, a tu jeszcze rezerwat Borki z naturalnym lasem, ginącymi porostami i watahą wilków, Wolisko z żubrami, klimatyczne bagna i ukryte w lesie jeziorko Dubinek.
Ale twarde są i dały radę (mimo że potem przez dwa dni nie mogły siadać). Wysyłają mnie do diabła do dziś.”
Najnowsze komentarze