Rodzina

Gdy w 1945r. Delja Oeltjen wraz z rodzicami opuszczała Łękuk, nie sądziła że wróci tu – i to tylko na chwilę – dopiero po kilkudziesięciu latach. Również nasze rodziny utraciły swoją ojczyznę – babcia Krzysztofa musiała opuścić swój majątek w okolicach Kobrynia na dzisiejszej Białorusi, a dziadek Izy, powstaniec warszawski i doświadczony bankowiec, został przez władze zmuszony do wyjazdu na Mazury i pracy na roli. Po latach nasza rodzina trafiła do Łękuka, by ratować zrujnowane budynki dawnego PGR-u. Spotkaliśmy się z Delją Oeltjen, która ze łzami w oczach opowiadała nam o historii tego miejsca i cieszyła się, że przywracamy świetność jej rodzinnego gniazda. Czuliśmy, że jest to naszym obowiązkiem i powołaniem. Zostawiliśmy dom, wygodne życie i przyjaciół w podwarszawskim Zalesiu, stabilną firmę w Warszawie, i wróciliśmy na rodzinne Mazury. Wyrwaliśmy synów od ich kolegów i koleżanek, co kosztowało wiele przepłakanych wieczorów i nieprzespanych nocy. Włożyliśmy w Łękuk oszczędności całego życia; zaciągnęliśmy kredyt, który będą pewnie spłacać jeszcze nasze dzieci, a może i wnuki. Przez kilka lat harowaliśmy od świtu do nocy, z weekendami i świętami włącznie, zaniedbując rodzinę, przyjaciół, własne zdrowie. Wiele razy chcieliśmy się poddać. Gdy przyjeżdżacie i widzicie pięknie wykończone budynki i uśmiechnięte recepcjonistki, to możecie się tylko domyślać, ile nas to kosztowało. I dobrze. Z każdym zachwyconym Gościem, z każdą powracającą do nas rodziną zapominamy, jak strasznie trudnym wyzwaniem był dla nas ten projekt.